wtorek, 18 grudnia 2012

No i co dalej?

No, że "długo nie wpadała" to jest chyba mało powiedziane. De facto nic mnie nie usprawiedliwia, ale powiem tak... ostatnio nie mam diety, nie ćwiczę, są dni, że psychicznie siadam... ogólnie nie myślę w tej chwili o odchudzaniu, nie mam żadnej motywacji do tego. Trudno mi to opisać nawet, bo pamiętam jak zaczęłam - żadnego zawalania, miałam plan i sie go trzymałam, nie było dnia bez trzymania się w ryzach i nie sprawiało mi to żadnych problemów. A teraz? Za dwa dni przerwa świąteczna, a ja jestem wrakiem siebie. Nie obchodzi mnie to co jem, nie staram się, do tego mam niższe oceny niż rok temu i to mnie bardzo dołuje, naprawdę. Na koniec I klasy technikum miałam średnią 4.2, a teraz to pewnie ledwo 3.5 mi wyjdzie :/ Mam nadzieję na coś więcej, ale mamy nową panią z zawodowych, taką świeżą studentkę i mam nadzieje, że wiecie co mam na myśli... pytanie na każdej lekcji, na sprawdzianach są dawane pytania, na które nie ma odpowiedzi w zeszycie ani na kserówkach, które dostajemy, zadawane prace do zrobienia, których wykonanie trudno zrozumieć... ech, zabijcie mnie. Rok temu moja najniższa ocena z zawodowych to było 5. A teraz? 3! Czuję się z tym beznadziejnie i możecie się śmiać, ale na każdych lekcjach z nią jestem bliska łez, bo wiem, że nie daję sobie rady. Jest po prostu do dupy, nic mi nie wychodzi. Jest tak, jaka jestem i ja - do dupy. 
W czwartek wigilia klasowa. Pójść pójdę, ale niechętnie. Nie potrafię składać życzeń, nie lubie tego, do tego dzielenie się opłatkiem, którego nienawidzę... no i jedzenie. Ja nie mam problemu, żeby czegoś nie zjeść, ale nie lubię jak mi się wytyka, że nie jem, a oni będą to robić, więc zjem. 
Chciałabym się w końcu ogarnąć, ale nic się na to nie zapowiada. A waga? Waha się między 73 a 75 kg, spodnie leżą na mnie cały czas tak samo, więc chyba nie przytyłam. 
Cieszę się tylko z jednego - będzie W O L N E, czyli uda mi się doprowadzić do kultury, bo jak jestem w domu to mi jakoś najłatwiej.
Na jutro planuje dzień na samych jabłkach i wodzie, bo mam jabłek dużo, a i oczyszczenie się przyda, bo nie powiem, bym jadła zdrowo w ostatnich dniach, co widać po mojej brodzie. Kara jest, w postaci pryszcza, którego wycisnęłam, i teraz mam rane na pół twarzy :P
Nie odwiedzę was jeszcze i nie skomentuje, przepraszam, ale w momencie, gdy wszystko mi się wali, nie potrafię jakoś się nawet skupić na takich rzeczach. 
Pozdrawiam, LLM.

4 komentarze:

  1. wiesz, czasem zdarzają się takie dni kiedy nie mamy ochoty zupełnie na nic, zdarza się zawalać z dietą i ze wszystkim. ale najważniejsze jest to, żeby po prostu się pozbierać i iść dalej, bez żadnych pretensji do siebie ani wyrzutów. będzie dobrze, zobaczysz ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. kotek, niestety musisz jakoś przetrwać ten czas. jak mówi Viv, czasem tak się zdarza i pewnie większość z nas tak miała. weź głęboki oddech w czasie wolnego od szkoły odpocznij, poukładaj myśli i poszukaj w sobie sił. przesyłam gorące uściski.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, dlaczego Ty do mnie nie napisałaś? Ja Ci przypominam, że jestem stale do Twojej dyspozycji i pisz w razie problemów! A co do zawodowych, to wina nauczycielki. Wiem, bo miałam tak z chemią. Dwa lata na dwójach jechałam, na ten semestr zmienili nam nauczycielkę i na semestr mam 4 z minusem. Dasz radę :*

    OdpowiedzUsuń
  4. co się z Toba dzieje?

    OdpowiedzUsuń