Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, to tylko jeden dzień. Zaznaczę go na żółto... chyba. No, będzie pasować.
Teraz moja waga będzie już chyba tylko wzrastać, bo okres straszy swoim cieniem. Ale juz jutro będzie idealnie z jedzeniem :) Zamieszczę tu bilans, żeby wam pokazać, że jeden dzień nie zrujnuje mi całego tygodnia ;)
Pozdrawiam i przepraszam za nie komentowanie u was dzisiaj... po prostu źle się czuję :( Czytałam wasze notki, ale nie mam siły na to teraz i CZASU! Muszę przerysować parter haftowy (wpiszcie w Google) z mojej książki na zawodowe i nawet w połowie nie jestem, do tego jedna rabata na miejsca suche i nasłonecznione no i, cholera jasna, jakieś minimalne przygotowanie na sprawdzian z matmy by się przydało. Oczywiście, mogłam zrobić to wszystko wczesniej, ale... no wiecie ;d Byłam taaaaaaaaaaaka zajęta, rozumiecie ten stan :d Taka sytuacja, hemoglobina, halucynacja...
Jak robicie te kalendarze? Szukam wsparcia na blogach :( jestem głodna, ciąge głodna :(
OdpowiedzUsuńMasz świetne nastawienie i mnóstwo motywacji, bardzo ci zazdroszczę :) Trzymam kciuki i życzę powodzenia na egzaminie!
OdpowiedzUsuńSuper, że mimo wszystko się nie poddajesz ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za jutro ;*
Nie przejmuj się, każda z nas miewa gorsze dni. Okres to przybranie wagi, ale tuż po nim "nagle" spada 2-3kg :)
OdpowiedzUsuńWięc uszy do góry , zważ się dnień po skończonym okresie, a będzie 67 albo i mniej :P
Trzymam kciuki :*