Wiem, że śniadanie jest ważne, pobudza metabolizm itd. Wiem o tym tyle co nie jeden dietetyk. Ja to w ogóle powinnam być dietetykiem :P Jestem obeznana w temacie lepiej niż lekarka z mojego ośrodka.
Śniadanie (7:00):
Kawa z mlekiem + wafel ryżowy (czysty*, bez soli)
Ćwiczenia:
45 brzuszków
Rozciąganie (nie z serii 8 Minute, moje)
Jak robię dzień w dzień to samo to mnie to nudzi. dlatego zmiana, choć z tamtych ćwiczeń nie rezygnuję, nie myślcie sobie. 27.11. wizyta u endokrynologa*, muszę chociaż utrzymać wagę. MUSZĘ.
Dlaczego tak kolorowo? A tak sobie. Jakoś tak mnie wzięło, choć gustuję raczej w czerni i bieli.
Edit1:
Prowadzenie bilansów jest do dupy. Bo jak wiem ile kcal zjadłam to mi ich zawsze za dużo, zawsze bez wyjątków. Dlatego fuck this shit :P Uważam, że jestem na tyle mądra, by na logikę nawet ocenić co jest tuczące, a co nie.
Obiad (15:00):
Warzywa na patelnię + kawa z mlekiem
Miska warzyw i filiżanka kawy. Dłubanie ponad pół godziny. Jem za dużo :P Następnym razem zrobię mniej.
Ćwiczenia:
Rozciąganie
45 brzuszków
90 przysiadów
Kolacja:
Nie było, a po 18 nie jem, więc... żegnaj kolacjo :P Dobrze Ci tak, suko, może schudnę bez Ciebie x]
SoShadesOfGrey:
Ja? Motywacją? ;) Nie no, fajnie tak :D A co do ćwiczeń, to nie ma na co czekać. Jak zaczynałam to mi się wcale nie chciało, a teraz w sumie wyrobiłam sobie taką rutynę w tym i jakoś to leci samo z siebie.
Jedyny limit jaki sobie ustaliłam to jeść tylko wtedy, gdy pora na śniadanie, obiad lub kolację, nie podjadać nic w międzyczasie, pić wodę (ZAWSZE zimną, z lodówki), kawę, herbatę zieloną lub czerwoną. I nie jeść po 18, dlatego kolację mam zazwyczaj o 17:30. No i ćwiczyć codziennie, ewentualnie dzień przerwy :)
Może coś z tego Ci się przyda, to już zależy tylko od Ciebie.
A tak przy okazji, kiedyś rozmawiałam z odchudzającymi się na GG. I to pomaga :) Można nawet skoordynować sobie czas i ćwiczyć w tym samym momencie :D To prawie tak jakby się było razem.
Sherlyn, dlaczego milczysz?
czysty* - bez żadnych dodatków
endokrynolog* - lekarz zajmujący się chorobami tarczycy
***
No dobrze... swoje zrobiłam. Właśnie piję herbatę, zieloną, bez cukru jak zawsze (niczego nie słodzę, jakoś tego nie trawię). Zrobię jeszcze 30 min na rowerku i na dziś to będzie tyle :)
Nie mogłam się powstrzymać żeby nie policzyć dzisiaj kcal :P I zrobiłam to. Ale więcej nie będę, bo to szkodliwe ;D
225 kcal mi wyszło. I nie, nie jem specjalnie tak, żeby wychodziło tak mało. Po prostu tyle jest :P
Pozdrawiam, LLM.
Edit1:
Prowadzenie bilansów jest do dupy. Bo jak wiem ile kcal zjadłam to mi ich zawsze za dużo, zawsze bez wyjątków. Dlatego fuck this shit :P Uważam, że jestem na tyle mądra, by na logikę nawet ocenić co jest tuczące, a co nie.
Obiad (15:00):
Warzywa na patelnię + kawa z mlekiem
Miska warzyw i filiżanka kawy. Dłubanie ponad pół godziny. Jem za dużo :P Następnym razem zrobię mniej.
Ćwiczenia:
Rozciąganie
45 brzuszków
90 przysiadów
Kolacja:
Nie było, a po 18 nie jem, więc... żegnaj kolacjo :P Dobrze Ci tak, suko, może schudnę bez Ciebie x]
SoShadesOfGrey:
Ja? Motywacją? ;) Nie no, fajnie tak :D A co do ćwiczeń, to nie ma na co czekać. Jak zaczynałam to mi się wcale nie chciało, a teraz w sumie wyrobiłam sobie taką rutynę w tym i jakoś to leci samo z siebie.
Jedyny limit jaki sobie ustaliłam to jeść tylko wtedy, gdy pora na śniadanie, obiad lub kolację, nie podjadać nic w międzyczasie, pić wodę (ZAWSZE zimną, z lodówki), kawę, herbatę zieloną lub czerwoną. I nie jeść po 18, dlatego kolację mam zazwyczaj o 17:30. No i ćwiczyć codziennie, ewentualnie dzień przerwy :)
Może coś z tego Ci się przyda, to już zależy tylko od Ciebie.
A tak przy okazji, kiedyś rozmawiałam z odchudzającymi się na GG. I to pomaga :) Można nawet skoordynować sobie czas i ćwiczyć w tym samym momencie :D To prawie tak jakby się było razem.
Sherlyn, dlaczego milczysz?
czysty* - bez żadnych dodatków
endokrynolog* - lekarz zajmujący się chorobami tarczycy
***
No dobrze... swoje zrobiłam. Właśnie piję herbatę, zieloną, bez cukru jak zawsze (niczego nie słodzę, jakoś tego nie trawię). Zrobię jeszcze 30 min na rowerku i na dziś to będzie tyle :)
Nie mogłam się powstrzymać żeby nie policzyć dzisiaj kcal :P I zrobiłam to. Ale więcej nie będę, bo to szkodliwe ;D
225 kcal mi wyszło. I nie, nie jem specjalnie tak, żeby wychodziło tak mało. Po prostu tyle jest :P
Pozdrawiam, LLM.
Mnie też by nudziły codziennie te same ćwiczenia, póki co jednak nie jestem w stanie się zmotywować do nich, więc podziwiam, że jesteś codziennie taka sumienna, wyjdzie Ci to na plus : )
OdpowiedzUsuńTeż mam wizytę niedługo u endokrynologa, ale mam wrażenie, że u mnie wszystko ok, a moja waga to objaw wcześniejszego lenistwa i "rozpuszczenia". Też jestem zdania, że prowadzenie bilansów jest do dupy, ale ja muszę, bo inaczej się nie utrzymam w limicie. Strasznie, strasznie chciałabym jeść już tyle co Ty ( czyli tyle, co jadłam gdy ważyłam 77 kg) więc wiedz, że jesteś moją motywacją!
jak to się robi zeby nie miec ochoty na jedzenie?
Usuńolciuk
Pytanie do mnie? ;) W sumie to nie wiem. Kawa pomaga, ale ja ją piję bo lubię ;d A nie jem, no bo... no bo nie wiem, nie jem i już. Trudno to wyjaśnić. Ale picie kawy na pewno, do tego pij też wodę, zimną, niegazowaną. Nie wiem co innego mogę Ci powiedzieć... gdybym znała recepturę to byś ją tu znalazła :)
UsuńPozdrawiam, LLM.
Hej tu zachuda!
OdpowiedzUsuńhttp://jestemzachuda.blog.pl/
Fajnie poznać kolejną z nas! :))
Ja zz ćwiczeń preferuję....skakanie! :D
Prymitywna metoda :)
Albo bieganei po schodach...
To mnie uspokaja...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńpisałam o tym, że też mogłabym zostać dietetyczką bo tyle wiem o dietach ale sama nie umiem się ogarnąć, że liczenie kalorii często wszystko psuje, no i piękne te Twoje zasady :)
OdpowiedzUsuń